(fragment kazania wygłoszonego na terenie byłego KL Auschwitz)


Pielgrzymka do Oświęcimia jest zawsze naznaczona tajemnicą bolesną, radosną i chwalebną. Jest zawsze z wielu powodów trudem, jest cierpieniem, ale jest zarazem zmartwychwstaniem także. Towarzyszy jej pasterska świadomość wydobywania z tego wszystkiego co się tutaj dokonało, tego samego orędzia, jakim jest chrystusowy krzyż. Chodzi więc o wydobywanie z Wielkiego Piątku blasku i życia Zmartwychwstałego. Te dwa elementy stanowią jedność w Chrystusie. Te dwa elementy są obecne w Oświęcimiu i na całym świecie. Chociaż nie zawsze są zespolone i chociaż czasem w naszym życiu są rozkojarzone. Pielgrzymka do Oświęcimia, zwłaszcza pielgrzymka jubileuszowego Roku Świętego musi być pielgrzymką wiary. Wiary tak trudnej, jak trudny jest Bóg i jak trudne jest stworzenie i odkupienie. Jak trudny jest człowiek i jego możliwości i życie. Jak trudna, a zarazem piękna jest wiara człowieka. Jak obłąkana jest nienawiść i grzech, i jak wspaniała jest miłość. Ta pielgrzymka jest trudna, jak trudna jest śmierć i zmartwychwstanie.

Moi drodzy, Amerykanin Marc Elis, urodzony w 1952 roku, napisał: "Auschwitz nie może stać się bezpiecznym schronieniem. Gdybyśmy się zatrzymali na Auschwitz, gdybyśmy tam zamrozili naszą historię, Auschwitz stałby się miejscem, w którym moglibyśmy ukryć naszą obecną, teraźniejszą odpowiedzialność, właśnie w momencie gdy wystawiamy rachunek innym, za to czego dokonali w przeszłości." I domaga się dalej, słusznie, żeby w sprawie Auschwitz położyć kres. Nie w znaczeniu zapomnienia o tym najtragiczniejszym wydarzeniu XX wieku, wśród innych zresztą podobnych temu, a więc nie po to, żeby zapomnieć, ale aby skończyć raz na zawsze z logiką, która doprowadziła do jego zaistnienia i do tego całego procesu niszczenia i unicestwiania życia, godności, wolności mężczyzn, kobiet i dzieci bez władzy, a których władza uznała za zbytecznych na świecie.

Przecież nie można milczeć, że po doświadczeniach XX wieku, po Oświęcimiu i gułagach, wobec wielu rzeczy dobrych i pozytywnych, trwają czasy ogromnej dzikości, ludobójstwa, czystek etnicznych, tortur i systemów zbudowanych na ludzkiej krzywdzie, że morduje się dzieci, aby handlować ich oczami, sercem czy nerkami. Terroryzm i gwałt. W Zatoce Perskiej kilka lat temu sypały się bomby, tak jak nie dawno na Bałkanach, ale czy naprawdę chodziło tylko o dobro człowieka i ludzkiej wspólnoty? Jeśli tak, to dlaczego równie energicznie nie przerwano ludobójstwa w Rwandzie i Burundi, albo teraz w Indonezji, gdzie masowo morduje się chrześcijan. Upiory, moi drodzy, rodzą się nie tylko wtedy gdy śpi umysł. Upiory rodzą się też, a może przede wszystkim, z rozbudzonego i działającego rozumu, działającego w złym kierunku. Czyż to wszystko nie potwierdza demonicznej modlitwy Fausta, Goethego, który dziękuje Bogu za rozum, bo przez to może być bardziej wyrafinowany w złu. Te słowa szczególnie mocno brzmią tu na tej ziemi i w tym momencie.

"Stworzył Bóg człowieka na swój obraz". Mam świadomość tego obrazu i realizuję go w sobie wtedy, gdy kocham, a nie nienawidzę, kiedy buduję jedność całego stworzenia, kiedy przebaczam, kiedy mam w sercu radość i promieniuję nią na innych, kiedy respektuję życie od momentu poczęcia, aż po naturalną śmierć, kiedy staram się o sprawiedliwość i pokój, o godność, o to, aby wszyscy byli szanowani, a zwłaszcza opuszczeni i poniżani. Taki jest program boży, bo taki jest Bóg, Ojciec Jezusa Chrystusa i Ojciec nasz, który jest w niebie. Dążyć do tego, by myśli Boga stawały się moimi myślami, naszymi myślami. Wznosić się do góry poza granice czasu i przestrzeni, aby zanurzyć się w Bogu wiecznym i każdą sprawę odnosić do Niego, a równocześnie napełniać się Bogiem Osobowym, Jego zbawczą mocą i wchodzić w nasz ludzki czas i promieniować i eksplodować tą mocą duchową i w ten sposób odpowiedzieć na oczekiwanie całego stworzenia. I sprawiać, by historia stawała się miejscem działania bożego, tu na tej pustyni, na którą On zstąpił i z płonącego ognia nie przestaje mówić jak niegdyś do Mojżesza: "Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego. Zstąpiłem, by go wyzwolić." Oto wymowny obraz, który mówi o tym, co dzieje się w liturgii, którą teraz sprawujemy tu w Oświęcimiu. (...)


"Do Ciebie krzyczymy, Matko Galilejskiej Wody,
do Ciebie modlimy się Natchnienie Winnej Latorośli,
do Ciebie wznosimy ręce Madonno Pierwszej Przemiany,
trwamy zastygli w wewnętrznym chaosie.
Madonno wstaw się u Boga i błagaj Go,
aby nas przemienił.
Dobra przemiana rodzi się miedzy Twoją prośbą,
a nadchodzącą godziną Boga.
Spójrz Madonno, jest wieczór wieku,
słońce zachodzi, klękają słoneczne zegary.
Dwudziesty wiek Madonno nie jest złotym wiekiem,
to jest zły wiek.
Już go niewiele, już go coraz mniej.
Jeszcze kilka westchnień
i nastąpi koniec pokolenia,
które widziało wszystko.
A my wciąż jesteśmy tacy sami, jak wczoraj,
jak przed wczoraj, jak przez całą przeszłość.
Wciąż stoimy pod ścianą, a dzbany wypełnione wodą,
dzbany spragnione, dzbany czekające, gliniani żebracy.
O Panno Galilejska, o Panno Godowa,
uczyń, aby nasze chrześcijaństwo
przemieniło się w chrześcijaństwo chwil powszednich,
albowiem z chwil powszednich zbudowana jest wieczność".


Amen.

(kazanie wygłoszone podczas Mszy św. dziękczynnej w rocznicę kanonizacji św. Maksymiliana Marii Kolbego, odprawionej w Oświęcimiu)


Drodzy Bracia i Siostry,

Czciciele św. Maksymiliana Marii Kolbego, męczennika, będący na szlakach jego wiary i świętości, męczeństwa i chwały,

Drodzy bracia kapłani, czcigodny księże proboszczu wraz ze swoimi współpracownikami - gospodarze tej dzisiejszej uroczystości,

Drodzy duszpasterze miasta Oświęcimia i przedstawiciele - licznie tutaj zgromadzeni - parafii naszej diecezji z ks. Infułatem na czele, z księżmi prałatami, proboszczami, wikariuszami.

Razem z wami witam i pozdrawiam wszystkich zgromadzonych tu naszych braci i siostry, franciszkańską rodzinę, ojców i braci, synów św. Franciszka z najbliższego sąsiedztwa z oświęcimskiej ziemi i z bardziej odległego Niepokalanowa i z Krakowa.

Muszę wam powiedzieć, że wśród tej rodziny franciszkańskiej jest obecny tutaj z nami brat Angelus. Jego św. Maksymilian Maria Kolbe, jako przełożony, przyjmował do zakonu św. Franciszka i on ma przez niego podpisaną legitymację franciszkańską i 5 lat razem z nim współpracował. Mówię to nie tylko do osób starszych, bo my sobie zdajemy sprawę jak krótki jest dystans tych 60 lat, ale mówię to przede wszystkim do was drogie dzieci i droga młodzieży, żebyście nie myśleli, że to wszystko, to całe nieszczęście jakim był Oświęcim i obozy koncentracyjne, śmierć, nienawiść, płacz i ból, że to wszystko było nie wiadomo kiedy. Żyją ludzie, którzy dotykali, widzieli i rozmawiali i napełniali się duchem św. Maksymiliana, męczennika.

Pozdrawiam bardzo serdecznie alumnów i przełożonych naszego Diecezjalnego Seminarium Duchownego, afiliowanego do Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Krakowie. Pozdrawiam was drodzy młodzi bracia, niech ta uroczystość, niech ten rok kolbiański wyryje na was, pozostawi głęboki ślad, ślad krzyża i zmartwychwstania, którego tylu wspaniałych ludzi zrealizowało przed nami, a my teraz jesteśmy na tej drodze.

Bardzo serdecznie pozdrawiam Komitet Organizacyjny tegorocznego Roku Kolbiańskiego w 60 rocznicę jego śmierci i w 30 rocznicę beatyfikacji, jak przed chwilą przypomniała nam młodzież oraz w 19 rocznicę jego kanonizacji przez Jana Pawła II, kanonizacji jako męczennika.

Witam was drodzy mieszkańcy Oświęcimia i tutejsi parafianie oraz was wszystkich, pątnicy i pątniczki dzisiejszej uroczystości, delegacje z różnych parafii, którzy tak licznie zgromadzeni jesteście.

Witam i pozdrawiam poczty sztandarowe, górali w strojach regionalnych i przedstawicieli miasta Żywca, którzy modlitwą i sercem ubogacają ducha, a oczy cieszą pięknem i bogactwem naszej ziemi beskidzkiej. Witam i pozdrawiam liczną służbę liturgiczną, wszystkie dzieci, które pięknym wieńcem otaczają ten ołtarz, młodzież, ludzi w sile wieku i osoby starsze.

W tajemnice życia i męczeńskiej śmierci naszego Patrona wprowadza nas słowo Boże z dzisiejszej niedzieli, które ofiaruje naszej refleksji i modlitwie temat wiary pokazując jej siłę, owoc jaki przynosi w człowieku wierzącym, a należy do nich najpierw ufność i zawierzenie w chwilach próby, wewnętrzna siła i konsekwencja w pójściu za Chrystusem i naśladowaniu Go i w końcu pokora serca, która pozwala nam we wszystkim widzieć dar Boży i owoc Jego łaski. W takim też duchu obchodzimy to diecezjalne święto ku czci Maksymiliana Kolbe Męczennika.

Drogie siostry i bracia, drodzy kapłani i siostry zakonne.

Słuchaliśmy przed chwilą proroka Habakuka. Jest on szczególnie znany w tradycji chrześcijańskiej dzięki zdaniu, które św. Paweł od niego zapożyczył i użył jako tytułu swojego wspaniałego, największego listu do Rzymian: "Sprawiedliwy z wiary żyje". Horyzont historyczny działalności prorockiej Habakuka jest zakreślony i zdeterminowany przez ogromne zderzenie się polityczne dwóch ówczesnych super mocarstw wschodnich: imperium Asyrii, zaborcy wielu narodów, chylącej się teraz ku upadkowi z nowym imperium Babilońskim, okrutnym i krwawym. Jesteśmy ok. roku 625 przed Chrystusem. Te wydarzenia historyczne, zwycięstwa jednych potęg i upadek innych mówią, że istnieje Pan historii, którą nią kieruje. Do Jego sprawiedliwego wyroku należy ostatnie słowo nad niesprawiedliwościami, zbrodniami i krzywdą silniejszych. Już w pierwszym zdaniu pojawia się błaganie, lamentacja w której prorok woła do Boga "Dokądże Panie?", "Czemu" Odwieczna skarga człowiecza wobec tajemnicy zła, cierpienia niewinnych, niesprawiedliwości. I Bóg odpowiada roztaczając przed swoim sługą wizję, którą on ma zapisać oficjalnie, ma ją wyryć na tablicach, by czytali ją wszyscy. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swojej wierności. Ta fundamentalna zasada jest jakąś skondensowaną teologią historii. Człowiek bezbożny, niesprawiedliwy, gwałciciel praw Boskich i ludzkich, całą swoją ufność pokłada we władzy, w sile, w przemocy, ale jest to krucha podstawa i nietrwała, dlatego prowadzi do upadku. Sprawiedliwy zaś ufa mocy Bożej, opiera się na rzeczywistości ukrytej, ale pewnej i niezawodnej, dlatego uczestniczył będzie w Bogu samym, który jest życiem. Oto zaufanie Bogu i wiara w rozwój historii.

Drodzy bracia i siostry, czyż po upływie mnie więcej 2600 lat od proroka Habakuka, nasze współczesne pokolenia nie moją podobnych doświadczeń?

Czy na naszych oczach moc Boża i zaufanie człowieka do niej nie okazała się jeszcze raz silniejsza od tych, co ogłaszali śmierć Boga i cywilizacji wyrastającej z chrześcijańskiej wiary, a siebie mienili być nieśmiertelnymi? (...)

Znak krzyża Chrystusa i zmartwychwstania, znak życia i zwycięstwa dla nas, dla Ukrainy i Rosji, dla Kazachstanu i Armenii, dla Żydów i Arabów, dla Kościoła, dla Nowego Jorku zranionego haniebnym zamachem i dla Afganistanu, dla całego świata, zwłaszcza dla tych jego części, gdzie ludzie cierpią prześladowanie, gdzie umierają za prawdę i sprawiedliwość w imię Boga i godności człowieka. W tym kontekście krzyża i zmartwychwstania niech wystarczy to, czego sam doświadczyłem. Opowiadano mi jak 26 lat temu ojciec franciszkanin Rafał Kiernicki w czasie pogrzebu Księdza Kanclerza Chałniewicza we Lwowie zapytał na końcu nad jego grobem: Czy będzie kapłan, który mnie pochowa? Pytanie było w pełni uzasadnione, bo tym pogrzebie o. Rafał został jedynym kapłanem we Lwowie i całej okolicy. A tymczasem o. Rafał Kiernicki umierał w 1995 roku jako biskup i na jego pogrzebie było koło stu kapłanów i kilkunastu biskupów. A w uroczystościach beatyfikacji męczenników Kościoła grecko-katolickiego i Kościoła łacińskiego, w tym także syna naszej ziemi z niedalekich Wilamowic ks. arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego - w tych uroczystościach i odwiedzinach papieża uczestniczyli osobiście albo patrzyli na nią w telewizji niejeden prześladowca i oprawca. Taka jest historia, w której jest obecny Chrystus: "Ufajcie, Jam zwyciężył świat!"

Zapewne dramatyczne pytania proroka Habakuka skierowane do Boga: "Krzywda mi się dzieje, a Ty nie pomagasz?", "Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na złość spoglądasz bezczynnie?", które są wołaniem każdego pokolenia, a także wezwanie św. Pawła do biskupa Tymoteusza, jego ucznia, "Nie wstydź się świadectwa Pana naszego, ani mnie jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach dla Ewangelii według danej nam mocy" wnoszą wiele do naszej chrześcijańskiej egzystencji i zasługują na wnikliwą medytację. Ale one mieszczą się i zawarte są e dzisiejszej Ewangelii. Ludzie, którzy otaczali Jezusa proszą daj nam większą wiarę, bardzo tego potrzebujemy, przymnóż nam wiary, bo z tą wiarą, którą posiadamy nie jesteśmy w stanie nic uczynić. Trudno nam nawet zacząć cokolwiek, pomóż nam, jesteśmy słabi, niezdecydowani, Tyś jest święty, a my choćbyśmy chcieli, nie jesteśmy święci. Jezus jak gdyby nie słuchał ich prośby, nie obiecuje im większej wiary, nic im nie gwarantuje, mówi tylko, gdyby wasza wiara była maleńka, mniejsza od ziarnka gorczycy, które jest najmniejsze ze wszystkich, to moglibyście jej siłą przesuwać góry, przenosić drzewa i wymienił morwę, która jest znana z długowieczności i bardzo mocnych korzeni, które są w stanie przeniknąć nawet bardzo twarde, kamieniste podłoże. Innymi słowy Chrystus powiedział zacznijcie od rzeczy małych, a będziecie mogli dokonać tego, czego chcecie. Ale trzeba zacząć. W ten sposób Jezus demaskuje w nich i w nas także postawę ucieczki od odpowiedzialności wynikającej z wiary. Nie potrafimy się modlić, bo brakuje nam wiary. Nie stać nas często na dzieła miłości, bo jesteśmy kiepskimi chrześcijanami. Nie potrafimy się zdobyć na inicjatywy społeczne, bo jesteśmy wciąż początkujący, brakuje nam doświadczenia. A Jezus mówi nie oszukujcie samych siebie, nie żądajcie większej wiary, zacznijcie z tą, którą posiadacie.

Kilkanaście lat temu umarła w Ameryce kobieta, którą powszechnie uważano za świętą Dorothy Day. Założyła gazetę "Catholik worker", która wciąż wychodzi. Otwarła domy dla żebraków, tworzyła programy ożywienia chrześcijańskiego i inne dzieła. Bardzo często mówili jej ludzi wprost "Jesteś święta", albo w jej obecności mówili "O święta kobieto". Kiedy ona to słyszała odpowiadała twardo: "Nie ułatwiajcie sobie życia, nie uciekajcie od siebie i waszego powołania. Wy mówicie "ona jest święta", aby powiedzieć ona jest inna, my nie potrafimy. Ja jestem taka sama jak wy. Nie potrzebujecie nic więcej od tego, co macie, ale zabierajcie się do dzieła".

Tak więc, umiłowani bracia i siostry, Chrystus wzywana nas do rachunku sumienia z naszej wiary, czy jest ona autentyczna, czy jest prawdziwa. Trzeba to wykazać życiem swoim. Najpierw przez przyjęcie całościowego projektu, stylu życia, jaki proponuje nam Chrystus. A On nie jest postacią nierzeczywistą, przeźroczystą, jak powietrze; nie jest zjawą, człowiekiem pozornym, który nie żył życiem ludzkim, albo który przyszedł po to, by umrzeć na krzyżu tylko. Nie, Chrystus ma bardzo dokładny życiorys i propozycję dla człowieka, dla ludzkości. On nazwał ten swój plan Królestwem Bożym, który polega na przekształceniu ludzkich relacji, odniesień, które są niesprawiedliwe, nierówne, naznaczone przemocą, wyzyskiem, które nie odpowiadają obrazowi i nie tworzą klimatu rodziny Ojca, którym jest Bóg. Projekt Chrystusa polega nam tym, byśmy wychodząc od tego, co jest, od wielorakich konfliktów, zła, od cierpienia, od tego co działo się w Oświęcimiu, od tego, co stało się niedawno w Nowym Jorku, byśmy budowali braterstwo, byśmy tę niesforną, rozpustną rzeszę, wśród której panuje przemoc, niezgoda, byśmy z tych ludzi, którzy gwałtem wydzierają sobie z rąk różne dobra ziemskie próbowali uczynić rodzinę żyjącą w pokoju, braterstwie, w prawdzie, złożoną z osób które się kochają, które są szczęśliwe, bo w ostatecznym wymiarze szczęście człowieka polega na tym że kocha i jest kochany.

U fundamentów Królestwa i przemiany człowieka i ludzkości tkwi fakt, że Bóg pierwszy nas umiłował i miłości tej nie cofnie nigdy. Ojciec Miłosierny wyprzedza nas z rozwartymi ramionami na naszych drogach i czeka. To w tę logikę wpisuje się św. Maksymilian i św. Edyta Stein i wszyscy męczennicy w historii Kościoła, wszyscy męczennicy Oświęcimia i innych obozów nazistowskich i komunistycznych, których Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy. "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich!" W takim duchu zgromadzeni dziś w Oświęcimiu łączymy się z Janem Pawłem II, który ogłasza błogosławionymi następnych naszych braci i siostry, którzy ten plan Boży w swoim życiu zrealizowali.

To w imię tej rzeczywistości, tej świętej prawdy, w imię tej miłości św. Maksymilian w momencie pierwszego swojego nawrócenia w dzieciństwie przyjął z rąk Matki Niepokalanej obie korony: koronę białą czystości i prawości oraz czerwoną koronę męczeństwa i ofiary. Chociaż nie wiedział wtedy, że dosłownie dokona się to tutaj w Oświęcimiu, na betonie - niedaleko stąd, dokąd udaliśmy się z procesją, by tam złożyć kwiaty, jako znak naszej wiary i wdzięczności wobec niego. W 1939 roku św. Maksymilian pisał: "Między Bogiem i duszą dokonuje się przypływ i odpływ miłości. Co za szczęście niewysłowione, jak wielka łaska móc zapieczętować życiem swój własny ideał!" To pragnienie oddania życia wyrażało się w całym jego życiu w Polsce, Rzymie i w Japonii. Wyraziło się i tu, w Oświęcimiu - nie oczekiwał odpowiedzi na pytanie "dlaczego?" od Niemców, po prostu odnalazł się z tym wszystkim, co wówczas na świecie się działo, odnalazł się z Matką Niepokalaną i św. Janem pod krzyżem Chrystusowym. Z pogodą ducha i cierpliwie wykonywał ciężką pracę i nosił przygniatające go do ziemi drzewo. Znosił razy zadawane mu przez oprawców i szczute na niego psy, a także strumienie lodowatej wody, którą go oblewano gdy miał gorączkę 40 stopni. W tym piekle ludzkim zachował równowagę ducha i wrażliwość na cierpienia innych, chętnie oddawał kawałek własnego chleba, by kosztem własnego głodu przynieść nieco ulgi innym ludziom. Nie chciał iść do izby chorych, by nie zająć miejsca bardziej potrzebującym. Modlił się ze współwięźniami, słuchał ich spowiedzi, umacniał umierających. Tutaj, na naszym ołtarzu jest różaniec, który podarował współwięźniowi, kiedy ten był w najgłębszej depresji i zamierzał odebrać sobie życie i w ten sposób uratował go od tego desperackiego kroku i sprawił, że ten człowiek przeżył obóz i wojnę.

Dlatego Jan Paweł II w czasie kanonizacji mógł jako Piotr i świadek Chrystusa w naszych czasach powiedzieć: "Maksymilian nie umarł, ale oddał życie za brata. W tej śmierci straszliwej - mówił papież - była obecna cała ostateczna wielkość ludzkiego aktu i ludzkiego wyboru. Dlatego nie umarł, ale oddał życie. To nie była zwykła fatalność biologiczna, on sam ofiarował się na śmierć z miłości". To żywa ilustracja dla nas ludzi przełomu wieków i tysiącleci. Żywa ilustracja Bożej miłości i ilustrującej jej przypowieści o Dobrym Pasterzu. Razem z Edytą Stein i wszystkimi męczennikami wyniesionymi na ołtarze - znanymi nam i których wciąż jeszcze poznajemy coraz głębiej i ze wszystkim anonimowymi, których nie znamy imienia - w tym miejscu naznaczonym przez tajemnicę nieprawości dał radykalne świadectwo Ewangelii miłości i życia poprzez zwycięstwo z Chrystusem i w Chrystusie. Poprzez zwycięstwo dobra nad złem. A św. Edyta Stein, siostra Benedykta Teresa od Krzyża, Żydówka i karmelitanka, której prochy rozsiane zostały i zmieszane z tutejszą ziemią, pisała: Obraz świata, w którym żyjemy, nieszczęścia, nędza i przepaść ludzkiej złości dąży nieustannie do zaciemnienia radości ze zwycięstwa światła. Ludzkość walczy wciąż z zalewem błota, ale chociaż niewielka - istnieje zawsze trzódka, która ocalała na najwyższych szczytach gór. Nie skończyła się jeszcze walka między Chrystusem i antychrystem. W tej walce naśladowcy Chrystusa zajmują pierwsze miejsce, a pierwszą ich bronią jest krzyż.

Zdawało się, ze razem z doświadczeniami ludzkości jego ofiara, ofiara św. Maksymiliana i innych męczenników zmieni bieg życia; że poprzez Oświęcim i konającego w Maksymilianie jego towarzysza Chrystusa, poprzez niewinne ofiary Polaków, Żydów, Cyganów, Belgów, Włochów, Rosjan, Serbów, poprzez doświadczenie dna ludzkiej nienawiści, które ma swoje transcendentne źródło w szatanie, nadejdzie przynajmniej opamiętanie; że bojaźń wobec tak okrutnych możliwości człowieka zrodzi bojaźń wobec Boga i otworzy ludzi na dobro.

W takim to duchu i z taką nadzieją współczesny pisarz i humanista Jan Józef Szczepański tak ujął ofiarę św. Maksymiliana: "Obłąkane plany hitleryzmu przekreśliła militarna klęska. Bez argumentów konferencji moskiewskiej, na której zapadła decyzja sądzenia hitlerowskich zbrodniarzy wojennych i bez Stalingradu nie byłoby norymberskiego werdyktu. Ale najgłębsza istota sporu o sens człowieczeństwa nie została przesądzona przez wojskowych, polityków czy prawników; rozstrzygająca odpowiedź padła w sierpniu 1941 roku w podziemnej celi oświęcimskiego 13. bloku, zwanego blokiem śmierci. Udzielił jej polski franciszkanin ojciec Maksymilian Maria Kolbe. Udzielił jej dowodem, którego żadna dialektyka nie jest w stanie podważyć".

Ciężarem krzyża, którym Chrystus wziął nas w swe ramiona jest degeneracja ludzkiej duszy ze wszystkimi następstwami, które dotykają ludzkość. Wyrzucić precz ze świata cały ten ciężar, który nas gniecie, to jest cały sens drogi krzyżowej - tak mówią do nas słowami, życiem, czynem i śmiercią prorocy XX wieku. Mówią z Bogiem, przeciwko złu - złu, które ma różne formy i postaci; chodzi o wszystkie formy dewiacji dobra albo jego braku, których doświadczamy w codziennym życiu: choroby, cierpienia fizyczne, psychiczne i duchowe, przedwczesne śmierci i nieszczęścia, złośliwości, a następnie zbrodnie popełniane przez poszczególnych ludzi: oszustwa, grabieże, przemoc, prostytucja, handel ludzkimi organami, handel narkotykami, zabójstwa, korupcja, niesprawiedliwość; a wyżej jeszcze - to zło zbiorowe, zło popełnione przez narody czy grupy ludzi - na tym poziomie zła zbiorowego czy struktur grzechu uczestniczą w złu także ci, którzy uważają się za dobrych, a którzy z powodu lenistwa, niechęci do myślenia, mani rozrywki i dążenia za wszelką cenę do sukcesu pozwalają, że historia biegnie wypaczonym torem i wypaczają dzieci i młodzież poprzez ideologię, obraz, film i słowo niszczące; wreszcie trzeci stopień, to aberracje umysłowe albo ideologie, w których nieprawość, grzech i przewrotność stają się zasadami życia i działania.

Pragniemy zanurzyć się w miłosiernym Bogu i poprzez wiarę być Jego dobrymi współpracownikami, poczynając od własnych środowisk, od domu, rodziny, parafii i gminy. Zachowując w pamięci to wszystko, co tutaj się stało z człowiekiem, pochylając się w kontemplacji nad tym, co uczynił dla ziemi i nieba św. Maksymilian Maria Kolbe, wypełniając do końca literę i ducha Chrystusowej Ewangelii, stając się w Chrystusie żertwą, hostią i darem słuchamy słowa Bożego - słowa, które daje sens ludzkiemu życiu i mocą swoją oraz świętością przypomina każdemu z nas, że godni jesteśmy pełnej tajemnicy wielkości, do której człowiek został wezwany.

Zakończmy to rozważanie modlitwą poety: "Ludzie przeciw Bogu! Jeszcze większy to obłęd, niż czołgi przeciw zieleni, armaty przeciw niebu, bomby przeciw ciszy. Ojcze Maksymilianie! Prowadź do Chrystusa poprzez Matkę wszelkiego życia, zdrowia, pokoju, radości i w miesiącu październiku ucz nas przerabiać nasze godziny i dni rozsypane, nie pozbierane w jeden różaniec dla Matki Bożej. Niech ona zawiesi go jako wotum pod krzyżem swojego Syna, Zbawcy naszego. Przerabiać dni na różaniec - najważniejsza to lekcja. Ciągle ją nam zadawaj, wziąć z niej przepytuj". Amen.

(Tekst nieautoryzowany)

(kazanie wygłoszone podczas Mszy św. w 61. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego, odprawionej przy Bloku Śmierci na terenie byłego obozu KL Auschwitz)


Ukochani Bracia i Siostry,

wszyscy uczestnicy tej dorocznej uroczystości ku czci św. Maksymiliana Marii Kolbego!

Serdecznie witam w tym gronie, w tej naszej wspólnocie modlitwy, Księdza Biskupa Luis Bambaren przewodniczącego Episkopatu Peru,

- witam was drodzy bracia kapłani, duszpasterze Oświęcimia i całej naszej diecezji,

- witam serdecznie całą rodzinę franciszkańską, synów św. Franciszka i braci św. Maksymiliana, z prowincjałem Franciszkanów w Krakowie na czele - o. Kazimierzem Malinowskim, o. Jerzym Maculewiczem - asystentem generalnym z Rzymu i wszystkich Franciszkanów.

Słowo pozdrowienia, szacunku i radości kieruję do was - byli więźniowie i świadkowie tych okropności, które tu się wydarzyły. Obyście żyli jak najdłużej i mówili o tym, co przeżyliście coraz to nowym pokoleniom, aby się coś takiego nigdy nie powtórzyło!

Witam gorąco przedstawicieli Parlamentu, posłów z Ligi Polskich Rodzin, witam przedstawicieli samorządu miasta i całej ziemi oświęcimskiej, przewodniczącego Rady, przedstawicieli Rady i Zarządu, Prezydenta miasta, Pana Starostę z jego współpracownikami, Kluby Honorowych Dawców Krwi.

Was wszystkich, którzy aktywnie modlitwą i słowem, słowem mówionym i pisanym, obrazem i sztuką, programem życia staracie się budować na Bożych fundamentach nowy, ludzki świat.

Lękam się, moi drodzy, zawsze tego kazania w Oświęcimiu, bo jakie znaleźć słowa po tym wszystkim, co zostało już powiedziane, jakie znaleźć słowa, jaką składnię zastosować, jakie zdania budować, aby wyrazić to, co zawiera się w nazwie Auschwitz - Birkenau! Pytam się nie raz czy nie lepsze byłoby milczenie? Owszem milczenie jest potrzebne, jest potrzebne w Oświęcimiu, jest potrzebne w życiu, tak jak potrzebne jest w pięknej muzyce, której jest integralną częścią, potrzebne jest takie milczenie, które jest otwarciem na Ducha Świętego na nowe, twórcze inspiracje, ale potrzebne jest także słowo... I Bóg przemawia do nas słowem, słowem wypowiedzianym przez proroków, mędrców, ludzi natchnionych, ludzi Bożych, i przemawia także milczeniem! Autor Listu do Hebrajczyków pisze: "Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna".

I trzeba się dobrze wsłuchać w słowa współczesnej, młodzieżowej pieśni, trzeba się wsłuchać tu w Oświęcimiu w szczególny sposób: "Uczyńcie co wam mówi Syn, przyobleczcie wiarę w czyn, niech się Słowo Boże stanie w każdym z nas."

Pytamy się, bo jakże nawet pięćdziesiąt siedem lat po Auschwitz nie pytać się: dlaczego?! Wtedy się bezkarnie nie można było pytać: Warum? Nie istniała odpowiedź. Taka była logika samozwańczych, pełnych nienawiści "władców świata".

Dlaczego taka śmierć, absurdalne okrucieństwo? Dlaczego nie kończy się tak wielkie zło? Dlaczego wciąż ludzkie bestialstwo na świecie? Dlaczego terror i przemoc? Przecież tak nie dawno była Bośnia, Rwanda, Sudan czy Zair! A dziś - Ziemia Święta! Męczeńska ziemia, niekończąca się spirala morderstw i zniszczenia! Dlaczego ofiary w Nowym Jorku? Dlaczego Afganistan i Pakistan? Dlaczego morduje się niewinnych chrześcijan na wyspach Indonezji? Dlaczego zło poszczególnych ludzi, zło indywidualne, wypaczenie dobra czy jego brak? - co deformuje nasze życie na co dzień. Dlaczego oszukiwanie, kradzieże, rabunki, wykorzystywanie prostytucji, krzywdy niewiarygodne wyrządzane dzieciom, handel narkotykami, morderstwa, korupcja, niesprawiedliwość?

A ponadto zło zbiorowe, zorganizowane, zło grup, mafii, a nierzadko ludzi u władzy, którzy winni starać się i troszczyć o dobro wspólne wszystkich ludzi i dobro każdego człowieka. I trzeci stopień skondensowanego zła, który powiększa pierwszy i drugi - to są aberacje umysłowe jak hitleryzm, stalinizm, polpotyzm i inne ideologie, które nieprawość podnoszą do rangi zasady życia i działania.

Pytania nie milkną, gdy trafiają na absurd i nie znajdują też zadowalających odpowiedzi. I wtedy potrzebna jest cisza, aby słuchać co mówi do nas Bóg i jakie pytania do nas kieruje dzisiaj. Spokój twórczy odnajdujemy dopiero wtedy, gdy chcemy słuchać Boga, który do nas mówi i stawia nam pytania.

Zwracamy się więc do św. Maksymiliana, którego sześćdziesiątą rocznicę śmierci obchodziliśmy uroczyście w ubiegłym roku - tu, w tym miejscu. I do św. Teresy Benedykty od Krzyża - Edyty Stein, żydówki, chrześcijanki, karmelitanki, której sześćdziesiątą rocznicę śmierci obchodziliśmy tu w oświęcimskim Karmelu i na terenie Birkenau, pięć dni temu. I zwracamy się do wszystkich męczenników, tych wyniesionych niedawno do chwały ołtarzy, i nieznanych, anonimowych, którzy padli pod ciosami różnych form okrucieństwa, aż po te ostatnie pielęgniarki chrześcijańskie, które zostały zastrzelone przez ekstremalnych nacjonalistów islamskich.

Zwracamy się do tych, którzy wszyscy tutaj padli - Żydów i Romów, Polaków i Włochów...

Otóż, moi drodzy, prosimy tych męczenników, aby wołali wielkim głosem spod ołtarza w niebie do Boga, aby nasze ludzkie oczy otworzyły się na dobro i prawdę. Bo przecież Pismo Święte pełne jest obrazów potworów, które są symbolami negatywnych, destrukcyjnych sił, które godzą w stworzenie, które sprzysięgły się przeciw Bogu i zarazem przeciw człowiekowi. Są to symbole nicości, unicestwienia i zła.

Jutro uroczystość Wniebowzięcia NMP. Czytać będziemy słynną stronicę Apokalipsy, na której przeciwko Niewieście ciężarnej, która jest obrazem Izraela wiernego, obrazem Kościoła, a w nim Matki Bożej, przeciw której sprzysięga się wielki smok barwy ognia. I towarzyszą mu dwie bestie, które prześladują ludzi wiernych Bogu, obraz został zaczerpnięty z wielkiego bogactwa literatury apokaliptycznej, która rozwinęła się w wiekach od II przed Chrystusem do II po Chrystusie.

Poprzez te postacie monstrualne autorzy natchnieni pokazują całe zło świata, inspirowane przez szatana, a wcielone przede wszystkim w ciemiężce potęgi polityczne. Nie bez racji smok apokaliptyczny ma siedem głów z siedmioma koronami i dziesięcioma rogami, co odnosi się do starożytnego Rzymu cesarskiego ze swoimi siedmioma wzgórzami i dziesięcioma królami prześladującymi okrutnie młody, rodzący się wtedy Kościół.

Czerwony kolor smoka jest znakiem gwałtu i krwi. A św. Jan wyjaśnia ostateczne znaczenie tego smoka, który chciałby pożreć Kościół i Chrystusa. Wielki smok, wąż starodawny, który zwie się diabeł i szatan zwodzący całą zamieszkałą ziemię. I on zostanie na końcu czasów ujarzmiony i wrzucony do ognia piekielnego, aby nie zwodził już narodów.

Ileż wyzwoleńczej i kreatywnej mocy i nadziei zawierają, drodzy bracia i siostry, słowa Jezusa Chrystusa przekazane nam przez św. Jana spod krzyża, w świetle zmartwychwstania. "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat." I w duchu obu tych prawd - prawdy o tajemnicy nieprawości, grzechu i podłości, a także tajemnicy i prawdy o miłości Boga i naszego zwycięstwa w Chrystusie, mówił kard. Wojtyła na rekolekcjach, które głosił w Watykanie dla papieża Pawła VI. Mówił: "Miłość jest główną energią i główną treścią zbawienia. Człowiek nawet bardzo daleko stojący od Ewangelii gotów jest uznać ów konieczny związek, jaki zachodzi pomiędzy miłością, a zbawieniem." Obozy koncentracyjne były i zawsze pozostaną realnym symbolem jakiegoś piekła na ziemi. Wyraziło się w nich swoiste maksimum zła, które ludzie wyrządzili ludziom. W takim obozie w Oświęcimiu umierał w dniu 14 sierpnia 1941 roku o. Maksymilian Kolbe. Cały obóz wiedział, że ginie dobrowolnie, oddając swoje życie za brata. A wraz z tym szczególnym objawieniem miłości przeszedł przez obóz jakiś powiew niezniszczalnego i nieustraszonego dobra, jakieś poczucie zbawienia. Ginął człowiek, ale człowieczeństwo zostało ocalone! Tak ścisły jest związek pomiędzy zbawieniem, a miłością. W ten sposób miłość stała się podstawą zwycięstwa Chrystusa. Tego zwycięstwa, które zapowiedział Bóg w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju: "Ono zmiażdży ci głowę". To Chrystus jest tym zapowiedzianym, który konsekwentnie urzeczywistnia obietnicę i Protoewangelię zamienia w Ewangelię. "Szukając dobra ludzi, dobra całego stworzenia - mówił dalej Jan Paweł II wtedy - wyznaje chwałę Ojca i jej pragnie nade wszystko, we wszystkim i dla wszystkich. To jeszcze jeden element tej całkowicie innej ekonomii, która objawia się wraz z przyjściem Boga przez dzieje człowieka". "Chwałą Bożą jest żywy człowiek" - powiedział kiedyś św. Ireneusz. To jest wymiar zupełnie nieznany całej ekonomii doczesności. "Człowiek to życie ku śmierci". - stwierdził niemiecki egzystencjalista, prześwietlając niejako do końca struktury ludzkiego bytowania, ujęty we wszystkie machiny doczesnej potęgi. Człowiek to byt ku chwale! - powie ten, który narodził się w stajni, a umarł na krzyżu jak niewolnik.

A niedawno w Kanadzie, w Toronto, gdy młodzież z całego świata pokazała swoją wrażliwość na prawdę, na miłość, sprawiedliwość i solidarność, na pokój i dobro i piękno - ci, którzy mają doświadczenia nowego niewolnictwa, zachodniego konsumizmu i wyuzdania, jak i ci, którzy wyszli z niedawnego zniewolenia komunistycznego doznają równocześnie podobnych pokus - wszyscy wypowiedzieli zdecydowane: tak! Tak Chrystusowi! Tak Ewangelii, miłości i życiu! Tak życiu wiecznemu! Gdy wypowiedzieli swoje: tak Kościołowi i jego trudnemu, ale zwycięskiemu programowi. Tak Papieżowi! Tak Maryi, Matce Boga i Człowieka! - Jan Paweł II zapraszając tych młodych na drogi świętości i do budowania nowej cywilizacji na fundamencie Chrystusa, powiedział między innymi: "Wy jesteście młodzi, a papież jest stary i zmęczony. Lecz on ciągle utożsamia się z waszymi oczekiwaniami i nadziejami. Chociaż żyłem pośród wielu ciemności, pod twardymi reżimami totalitarnymi, widziałem dość oczywistych rzeczy, aby być niewzruszenie przekonanym i żadna trudność i żaden strach nie potrafi stłumić nadziei, która odwiecznie tryska w młodych sercach. Nie pozwólcie umrzeć nadziei! Oprzyjcie na niej swoje życie! Nie jesteśmy sumą naszych słabości i upadków; jesteśmy sumą ojcowskiej miłości do nas i naszej rzeczywistej możliwości bycia obrazem Jego Syna."

Przyszliśmy tutaj, drodzy bracia i drogie siostry, by z Oświęcimia wołać do nas wzajemnie i do całego narodu i do całego świata, byśmy nie pozwolili wydrzeć sobie nadziei.

"Nie pozwólcie - wołamy stąd do wszystkich ludzi - umrzeć nadziei i na niej opierajcie swoje życie!

Dzisiaj modlimy się gorąco za Jana Pawła II, w intencji jego nowych odwiedzin Polski, abyśmy my, aby wszyscy ludzie przyjęli naukę Kościoła, aby otwarli się na orędzie, które Jan Paweł II jeszcze raz wypowie do nas jako "Piotr przełomu wieków i tysiącleci". Bo Kościół buduje się i rośnie na miłosiernej miłości Boga, a nie na ludziach i na ludzkiej sile. Kościół jest wspólnotą ludzi świętych, a święci to są grzesznicy, którym odpuszczone zostały grzechy, to są ludzie ułaskawieni przez Boga, obdarzeni łaską, a nie z natury swojej doskonali.

Taka jest, siostry i bracia, najgłębsza tajemnica Kościoła. Ta tajemnica, która od dwóch tysięcy lat realizuje się na świecie. Przyszłość każdego i każdej z nas jest zasiana w naszej teraźniejszości i w dużej mierze od niej zależy. Nie zapominajmy, że narodziny nowej ludzkości, nowego światła nie jest owocem automatycznym upływającego czasu, ani też takich czy innych rewolucji, dotykających ludzkich struktur, czy intelektualnej, obowiązującej w danym czasie mody, ale jest owocem nawrócenia ludzkiego serca. I o tym trzeba pamiętać także przy wchodzeniu i budowaniu ze wszystkimi narodami nowej, wspólnej Europy.

Bądź błogosławiony Panie Boże i Ojcze wszystkich ludzi, że w nowym świecie i życiu każdego człowieka działa już skuteczne ziarno twojego Królestwa. Sąd twój będzie nowym stworzeniem, zniszczeniem grzechu, zła i śmierci. Dopomóż nam, Panie, tak postępować, by w naszym życiu płynęły jednym nurtem teraźniejszość i przyszłość zakorzeniona w przeszłości, nadzieja i codzienny wysiłek wiary, nadziei i miłości.

Taka jest obietnica, taki jest, moi drodzy, dar i zadanie, nadzieja i rzeczywistość dla nas i dla przyszłych pokoleń.

Niech nas wspomaga Chryste twoja łaska i miłość twojej Matki, a także wzajemna nasza modlitwa jednych za drugich. Amen.

Na Golgocie współczesnych dziejów, wśród setek i tysięcy podobnych sobie stanął człowiek zjednoczony z Chrystusem 

Kazanie wygłoszone przez ordynariusza bielsko-żywieckiego ks. biskupa Tadeusza Rakoczego podczas Mszy św. w 20 rocznicę kanonizacji św. Maksymiliana Marii Kolbego, odprawionej 6 października 2002 r. w kościele pw. św. Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu


Drodzy Bracia i Siostry,
Czciciele Maksymiliana Marii Kolbego, naszego szczególnego Patrona!
Drodzy Pielgrzymi,
Bracia Kapłani,
Czcigodni Gospodarze,
Droga Wspólnoto Parafialna pw. Św. Maksymiliana w Oświęcimiu,
Czcigodny Księże Proboszczu ze swoimi Współpracownikami
i drogi księże Stanisławie, poprzedniku (nie mówię "seniorze", bo na to jeszcze musi pracować czas i Ty w tym czasie z łaską jeszcze dość długo powspółpracować, żebyś na ten zaszczytny tytuł zasłużył).
Drodzy duszpasterze oświęcimscy z Księdzem Dziekanem,
drodzy kapłani: proboszczowie, wikariusze z różnych części naszej diecezji,

drodzy diakoni i drodzy klerycy! Trzeba, żebyście w Krakowie, przygotowując się do kapłaństwa, żyli jednak codziennym, powiedziałbym, nie mówiąc już o świątecznym, rytmie naszego Kościoła lokalnego, naszej diecezji. A ponadto nie ma innej drogi do ołtarza, jak poprzez św. Maksymiliana, jak poprzez jego Osobę, jego apostolstwo, koncepcję kapłaństwa, wizję kapłaństwa, jak poprzez ofiarę. Nie ma innej drogi do ołtarza, jak poprzez Oświęcim, poprzez naszą historię, jej wzniosłe i piękne momenty i tryumfy, ale także klęski. Nie ma innej drogi, jak tylko poprzez Golgotę i poprzez zmartwychwstanie Chrystusa. I w takim duchu witam na tej uroczystości wszystkich Was, zwłaszcza tych, którzy co dopiero rozpoczęli swoją drogę do kapłaństwa.
Bądźcie pozdrowieni wszyscy!

Rodzino Franciszkańska, drodzy ojcowie i bracia,
bracia i synowie ducha św. Franciszka i ducha św. Maksymiliana!

Drodzy mieszkańcy Oświęcimia,
drodzy pielgrzymi,
drogie siostry zakonne!

Wy, pielgrzymi, których rozpoznajemy po waszych pięknych strojach - z Żywca, górale ze Związku Podhalan w tym mieście i ci także, którzy nie odznaczają się strojem, ale przyszli tutaj z innych parafii naszej diecezji, a może także i spoza, by budować tę wspólnotę!

Oto jesteśmy, drodzy Bracia i Siostry, by znowu w tej świątyni, wzniesionej w tym mieście ku Jego czci, podziękować Bogu jeszcze raz za dar św. Maksymiliana, za Jego Osobę, życie, apostolstwo, za Jego świętość i oświęcimską ofiarę. I w takim duchu także witam Ojców Miasta i Powiatu, którzy tutaj są obecni i uczestniczą w tej Najświętszej Ofierze i w tej uroczystości. Takie imię dała wam historia - ojców. Imię zaszczytne tych, którzy troszczą się o dobro wspólne mieszkańców, miasta i całego regionu. Wspaniałe imię, ale równocześnie pełne wyzwań i zadań.

Moi drodzy, uczestnicy tej uroczystości, pielgrzymujemy tutaj szczególnie intensywnie w dniu święta św. Maksymiliana 14 sierpnia, a drugi raz w pierwszą niedzielę października, aby podziękować Boga za Jego kanonizację, której dokonał Jan Paweł II dwadzieścia lat temu 10 października 1982 r. Pamiętamy ten dzień i pamiętamy tamte czasy, gdy w Polsce wśród cierpień i przemocy rodziła się z ogromną wiarą i determinacją jeszcze raz w historii wolność naszej Ojczyzny.

Dzisiejsza liturgia słowa zachęca nas do owocnego przeżywania naszej wiary, pokazuje, jak smutne i niebezpieczne jest zaniedbywanie owocowania życia chrześcijańskiego. Prorok Izajasz pokazuje nam najpierw rozczarowanie, jak gdyby rozczarowanie samego Pana Boga, który pomimo wielu starań i zabiegów koło swojego narodu wybranego, nie znajduje odpowiedniej odpowiedzi i plonu swojej pracy. Prorok porównuje naród wybrany do winnicy i mówi: Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku, okopał ją, oczyścił z kamieni, zasadził w niej szlachetną winorośl, pośrodku niej zbudował wieżę i kadź w niej wykuł i spodziewał się, że ona wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody.

Do obrazu winnicy nawiązuje Pan Jezus, który swoich współczesnych i nas również ostrzega przed konsekwencjami ugoru, nieużytku, nieprzynoszenia owoców naszej wiary i przynależności do narodu wybranego nowego przymierza, ludu Bożego początku trzeciego tysiąclecia i dwudziestego pierwszego wieku. Chrystus mówi: Był pewien gospodarz, który założył winnicę, otoczył murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę i w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. To jak gdyby odbicie tego wspaniałego poetyckiego obrazu proroka Izajasza. A gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, aby odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Pan Jezus bez ogródek przestrzega, że właściciel winnicy nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy będą mu oddawali plon we właściwej porze.

Trzeba, żebyśmy wobec tego obrazu winnicy, wobec jego znaczeń przypatrzyli się, jakie jest nasze indywidualne, rodzinne i wspólnotowe miejsce. Św. Paweł bardzo konkretnie i dość detalicznie wymienia postawy, które powinny być owocem naszej wiary, naszego wrastania i wyrastania z winnicy. Wszystko, co prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie, jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli, czyńcie to, czego się nauczyliście, co przyjęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju niech będzie z wami.

Drogie Siostry i Bracia,

W imię tych owoców, wśród których najcenniejszym jest obecność z nami Boga pokoju, pragniemy popatrzeć dziś na tę naszą winnicę przede wszystkim poprzez posłannictwo Syna, który przyszedł, aby wyrwać ją z ręki niegodziwych dzierżawców, przywrócić ją Ojcu razem z jej owocami. Pragniemy popatrzeć na dzisiejszą winnicę poprzez ten dojrzały owoc, jakim jest nasz brat - św. Maksymilian. Oto Chrystus najpierw na łonie Przenajświętszej Trójcy, Chrystus Słowo, proponowany jako sarks - ciało jako człowiek przez anioła w Nazarecie Maryi Dziewicy i przyjęty przez nią w imieniu ludzi i dla ludzi. Betlejem, Egipt, Nazaret - wicher ludzkiej historii, pośród której słowo, które było u Boga i Bogiem było, rozwija swój namiot wśród ludzi. A potem droga do Jerozolimy (O tej drodze czytaliśmy zwłaszcza w Ewangelii ostatniego tygodnia), a potem Wieczernik, Golgota, Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie, a potem znowu Wieczernik, poprzez który świat zostaje napełniony Duchem Świętym, który unosił się niegdyś nad bezładem i pustkowiem w ciemności nad powierzchnią bezmiaru wód. Tę całą przestrzeń stanowią ludzie: apostołowie najpierw wezwani i posłani, Kościół i w tym Kościele dziś my, współczesne pokolenia ludzi i dla nas nieco wcześniejszy, przed nami, dla nas syn chrztu i syn św. Franciszka - Maksymilian Kolbe, święty, patron naszych trudnych czasów, jak powiedział Ojciec Święty. Ale on jest patronem każdego czasu, bo jakież czasy są łatwe dla tych, którzy w nich żyją? To nasz Patron i chcemy go udźwignąć. Nie jest to łatwe. Ale chcemy za wszelką cenę, bo wiemy, że jest dla nas darem i zadaniem. Dlatego rozpoczynamy od Eucharystii: Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twojego przyjścia w chwale.

Jezus, Jezus ziemski szedł ku Jerozolimie. To jest temat pasjonujący, rozpoczyna się w 9 rozdziale Ewangelii św. Łukasza. My przecież wiemy, po co szedł do Jerozolimy. Wprowadzenie do tego epilogu, który jest nowym początkiem historii świata, stanowią słowa św. Jana. We wspomnianym rozdziale 9 św. Łukasz mówi: Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił się udać do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. A św. Jan tak otwiera Wielki Tydzień, Wielką Niedzielę i Zesłanie Ducha Świętego: Było to przed świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. Otóż na tym właśnie przełomie, idąc ku Jeruzalem, kiedy Jezus objął koniecznością czuwania wobec niebezpieczeństw nawrotu do grzechu, jakaś kobieta interpretując uczucia ludu woła z podziwem: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Co za sytuacja?! A Jezus rozpoczyna od słowa: "menun" - "ależ tak, oczywiście, owszem", ale błogosławieni są także ci, którzy słuchają i strzegą słowa Bożego. I to tu, w tej przestrzeni, w tej rzeczywistości duchowej i historycznej odnalazł się z całym swoim życiem św. Maksymilian Maria Kolbe.

Boże, jakże zmieścić w kilku minutach to słowo Boże, w którym zanurza się stary i z którego wyłania się nowy człowiek. Otóż, moi drodzy, chcemy się nauczyć od św. Maksymiliana jak to zrobić, jak to zrobić dziś. My, pracownicy w winnicy i włodarze, bo nam została ta winnica powierzona, jak to mamy zrobić wobec tych wielkich wydarzeń - pozytywnych, pięknych, wspaniałych, które są wyzwaniem dla nas, ale równocześnie pośród tych zawirowań w naszym życiu, które powoduje szatan, wobec tego, o czym ks. Proboszcz na początku wspomniał - tej tragedii, jaka rozegrała się tutaj, w tym mieście. Przez długi czas włączałem telewizor i brałem do ręki gazety z nadzieją, że ktoś to odwoła, że to nie jest prawdą, że to jakaś pomyłka, jakieś nieporozumienie. Niestety, nie doczekałem się.

Otóż, moi drodzy, jak być kobietą, mężczyzną, jak być kapłanem, ojcem i matką, rodziną wspólnotą, by, czując się wolnym lub zniewolonym, tak zstąpić w Chrystusa, w Jego Jerozolimskie posłannictwo, by wyłonić się z tej śmierci w zmartwychwstaniu człowiekiem, człowiekiem nowym i wolnym, otwartym na drugiego człowieka, bez względu na rasę, płeć, wyznanie, stanowisko, zawód, kolor, wysokość konta bankowego itd. To mówię ze szczególnym przejęciem po tych doświadczeniach Oświęcimia, po tych doświadczeniach, które stały się uczestnictwem starszych uczestników dzisiejszej uroczystości, którzy tamte czasy pamiętają. W tej Bożej winnicy zrodził się i z niej wyrasta św. Maksymilian Maria Kolbe jako dojrzały owoc. Poprzez ofiarę miłości wraca do swojego właściciela z twardego i zimnego betonu celi śmierci, gdzie przed tą Mszą św. uklękliśmy i złożyliśmy w niej kwiaty.

Na Golgocie współczesnych dziejów, wśród setek i tysięcy podobnych sobie stanął człowiek zjednoczony z Chrystusem, którego największą fascynacją życia była Maryja Niepokalana. W Niej, w Jej przywilejach i dziełach, których się podjęła we współpracy z Bogiem, odkrył Maksymilian miłość Bożą, w której odnalazł siebie samego i cały człowieczy los. Jak wielki jest chrzest, przez który zostaliśmy oczyszczeni, jak potężny jest Duch, z którego zostaliśmy odrodzeni, jak cenna jest krew, przez którą zostaliśmy odkupieni - modlimy się w oktawę Wielkiej Nocy. Kontemplacja Niepokalanej i miłość do Niej sprawiła, że Zduńska Wola, Łódź, Pabianice, Rzym, Niepokalanów, Grodno, Nagasaki i w końcu Oświęcim były dla niego powrotem do Boga, przywracaniem sobie i wszystkim ludziom, braciom i siostrom blasku wewnętrznej prawdy człowieczeństwa, której źródłem jest Krzyż i Zmartwychwstanie Chrystusa. Labor Dei, trud Boga zbawiającego: Jużem dość pracował dla ciebie człowiecze, pójdę, pójdę do Jerozolimy; co o mnie pisano, to wszystko wykonam.

W Maryi Niepokalanej, zafascynowany świętością wyruszył Rajmund Kolbe razem z Chrystusem do Jerozolimy, tej która krzyżowała proroków, tej która za swoimi murami, na wyżynie kryła tę szczelinę skalną, która nie była w mocy zatrzymać śmierci Śmiertelnego, ale Króla Żywota. Rajmund jak każdy człowiek miał w sobie geny życia, nic więc dziwnego, że pierwszym doświadczeniem śmierci była dla niego ta korona życia i chociaż jeszcze nie znał wtedy św. Franciszka, zobaczył w niej po prostu siostrę. A jeśli w śmierci człowiek dostrzeże siostrę, jeśli w krzyżu dostrzeże wywyższenie i włączenie w chwałę Chrystusa, to wtedy pokornie, ale odważnie pyta się Ubi est mors viktoria tua? Gdzie jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest twój oścień? Ościeniem śmierci jest grzech, a siłą grzechu jest prawo. Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Dlatego też z każdego miejsca swojego życia, a zwłaszcza z Oświęcimia, z palcu apelowego i betonu celi śmierci woła do nas z głębi Kościoła św. Maksymilian: Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu.

Dzieło Pańskie i konieczny w nim trud człowieka, trud św. Piotra, trud Dwunastu, trud tylu pokoleń naszych przodków, trud św. Maksymiliana i Edyty Stein i męczenników oświęcimskich, męczenników XX wieku na Wschodzie i na Zachodzie i współczesny nam trud Jana Pawła II, który teraz na placu św. Piotra wśród niezmierzonych tłumów wynosi do chwały ołtarzy, do świętości błogosławionego Josemarii Eskrivy de Balaguera, Hiszpana, którego poznałem we wczesnych latach siedemdziesiątych w Rzymie, a który był wielkim rzecznikiem i animatorem jeszcze przed Soborem Opus Dei, idei apostolstwa i właściwego miejsca w Kościele ludzi świeckich.

W każdej epoce i w naszej także, w naszym pokoleniu żyją wśród ludu bożego apostołowie, ewangeliści, prorocy, pasterze i nauczyciele dla przysposobienia świętych i do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego. To Chrystusowe budowanie zmierza do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego i kształtowania człowieka dojrzałego według pełni Chrystusa. A On, powołując człowieka na swoje drogi, mówi do niego, mówi do świadków wydarzenia: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. Tę trudną sprawę pojął najpierw Rajmund, a potem pojmował, rozumiał i realizował Maksymilian. Ale pojął ją bardzo wcześnie, pojął ją w rodzinie i dzięki temu w Kościele Domowym, w tej wspólnocie, która czuje się głęboko zbawiona łaską miłosiernego Boga, ale także i zbawiająca mocą tej samej łaski, a więc obdarowana i wezwana do daru z siebie. Jakimże darem jest dla ludzkości żyjącej na początku nowego wieku obecność Chrystusa w swoim Kościele i męczennik oświęcimski św. Maksymilian Kolbe, który ten ideał zrealizował tak bardzo dokładnie!

I jakimże darem dla współczesnego Kościoła jest także rodzina Rajmunda - św. Maksymiliana, dla której fundamentem jest małżeństwo, a fundamentem jej fundamentu jest Chrystus w akcie swojej miłości do Kościoła. O, jak dobrze, że dzisiejszej rodzinie tak bardzo zagrożonej przez grzech, a także przez najprzeróżniejsze instytucje i ideologie, które zamiast służyć ich dobru, wierności i trwałości, rozkładają ją, że tej rodzinie zostaje pokazany także blask prawdy Kościoła Domowego, w którym wzrastał dla Kościoła Powszechnego Rajmund Kolbe.

Zdawało się po II wojnie światowej, po tych doświadczeniach ludzkości, że ofiara oświęcimska tylu męczenników na tylu miejscach zagłady zmieni dalszy bieg życia ludzkości, że poprzez Oświęcim konającego w Maksymilianie i jego towarzyszach Chrystusa, że poprzez niewinne ofiary Żydów, Polaków, Cyganów, Rosjan, Francuzów, Belgów, Włochów, Chorwatów, Serbów, że poprzez doświadczenia dna ludzkiej nienawiści, że tajemniczą głębię ludzkiego serca, w której ono - powołane do miłości - jest - i jest niestety - w stanie stawać się sprzymierzeńcem złego, że te ludzkie mroki rozświetlone zostały smugą światła ofiary. Vivit victor sub gladio, mater plorans gaudet in filio - tak Liturgia Godzin czci św. Stanisława i innych męczenników, którzy żyją w pokoleniach dzięki śmierci sub gladio. To nic, że ginie od miecza, ulega, zostaje unicestwiony przez kata, który zawsze jest narzędziem i ofiarą systemu, bo kat może tylko zabić, zniszczenie jest jego dziełem, za to sprawiedliwy, który ginie - tworzy historię, on jest zatem wyzwaniem dla człowieka i pokoleń. Chrystusowy krzyż osadzony w historii człowieka jest tego najlepszym dowodem. I nie ma nic większego nad jego śmierć ani nic potężniejszego nad jego słabość.

Drodzy Bracia i Siostry,

Chrystusowego krzyża nie udźwignie pojedynczy człowiek ani nawet grupa ludzi. Ten krzyż jest dla Kościoła całego, którego członkami jesteśmy my i pragniemy zrozumieć, jak wielki jest chrzest oczyszczający, jak potężny jest Duch, który nas odradza, jak cenna jest Krew, która daje nam odkupienie, jak wielkie jest nasze powołanie. Z sercem umocnionym łaską dzisiejszej modlitwy i uroczystości, naszego spotkania ze św. Maksymilianem w Chrystusowym Kościele, z sercem umocnionym łaską odkupienia powrócimy do domu, do naszej codzienności, aby porządkować nasze serca, nasze rodziny i środowiska, pracę i naukę, odpoczynek, zwłaszcza odpoczynek niedzielny, by porządkować nasze życie społeczne, ekonomiczne i polityczne.

Czekają nas w najbliższym czasie bardzo ważne decyzje, od których nie całkiem, ale w dużej mierze przecież będzie zależał kształt naszej ziemi. Myślę o wyborach samorządowych, od których w dużej mierze zależeć będzie oblicze małej ojczyzny i życie jej mieszkańców. Powiem krótko: niech przewodnikiem będzie wam dobrze uformowane sumienie. Przecież nawet w spornych sprawach łatwiej nam dogadać się z ludźmi, którzy zachowują elementarną wrażliwość wobec Boga i wobec człowieka, wobec naszych spraw codziennych niż z cynikami i fałszerzami, którzy liczą na płytkość myślenia wyborców, na jakieś uzależnienie i nostalgię przeszłości. Stańmy po stronie własnego dobra i słusznej sprawy, po tej stronie, po której zawsze stał Kościół, nie fałszując swojego posłannictwa i nie zdradzając nigdy Bożego programu zbawienia.

Zobaczmy jeszcze jaśniej poprzez tę dzisiejszą uroczystość, że możemy śpiewać zarówno Magnificat za to wszystko, czego Bóg dokonał w Maryi, pierwszej odkupionej, i w wszystkich świętych w ciągu dotychczasowej dwutysięcznej historii Kościoła, i za to, czego dziś dokonuje w nas. Ale winniśmy także z pokorą śpiewać Miserere za grzechy nasze i całego świata, za grzechy współczesne i grzechy przeszłości chrześcijan, bo Kościół potrzebuje nieustannego oczyszczenia i odnowy. Oczyszczenia i odnowy potrzebujemy my wszyscy.

Jeszcze na zakończenie pragnę odczytać wiersz ks. Jana Twardowskiego, który w sposób literacko lekki, dowcipny i piękny, ale równocześnie bardzo głęboki i prawdziwy pokazuje wielkość ofiary św. Maksymiliana.
O umarłych, którzy się chwalą
Może umarli w niebie chwalą się, na co kto umarł:
- Ja umarłem na grypę.
- A ja na katar.
- A ja nie wiem na co, bo stale się umiera nie na to, na co się choruje.
- Mnie serce przestało bić.
- A mnie kopnął koń.
- A ja wyleciałem przez okno.
- Połknąłem igłę.
- Zakrztusiłem się ogórkiem.
- Umarłem, bo nie miałem lekarstwa.
- A ja umarłem, bo miałem za dużo lekarstw.
- Pomyliłem się i zatrułem się grzybami.
- A ja, dlatego że bawiłem się zapałkami i dom się spalił
- A ja to nawet nie zauważyłem, kiedy umarłem.

Wszyscy jednak milkną, kiedy wchodzi Ojciec Maksymilian Kolbe, wydelegowany przez Anioła Stróża do piekła, Ojciec Kolbe, który nawet po ciemku nie stracił jasnej twarzy, i mówi:
- A ja umarłem dlatego, bo nie pamiętałem o sobie samym, ale o innych.

Amen.

Słowo wstępne wygłoszone przez ordynariusza bielsko-żywieckiego ks. biskupa Tadeusza Rakoczego podczas Mszy św. w 62 rocznicę śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego, odprawionej 14 sierpnia 2003 r. na terenie byłego KL Auschwitz.


"Nie wolno zapominać o świadectwie męczenników. Oni są tymi, którzy głosili Ewangelię, dając życie miłości." W duchu tych papieskich słów, w imię tej twórczej miłości, która rośnie z wierności Ewangelii, która rośnie z prawdy, z pamięci o niej i z przebaczenia, którego wszyscy potrzebujemy, bez którego nie ma pokoju serca, ani pokoju między ludźmi i narodami, w tym duchu witam was serdecznie i pozdrawiam drodzy czciciele św. Maksymiliana i pielgrzymi, pątniczki i pątnicy do miejsca Jego kaźni, na tę Golgotę XX wieku i do prochów św. Teresy Benedykty od Krzyża - Edyty Stein i wszystkich męczenników błogosławionych i anonimowych, którzy tutaj oddali swoje życie w imię miłości w warunkach nienawiści.

Witam ciebie czcigodny i drogi pielgrzymie ze Szczecina, drogi bracie Błażeju, wierny synu św. Franciszka, przyodziany godnością biskupią,który podzielisz się z nami słowem Bożym na dzisiejszą uroczystość. Razem z biskupem Januszem witam wszystkich was obecnych: mieszkańców tego miasta i pielgrzymów z bliska i daleka, wszystkich, którzy zostali wymienieni i których wymienić nie sposób; całą rodzinę franciszkańską z o. Prowincjałem na czele, osoby konsekrowane i świecką rodzinę franciszkańską, Rycerzy Niepokalanej i członkinie i członków Trzeciego Zakonu. Witam wszystkich drogich braci kapłanów z naszej diecezji i pielgrzymów z poza niej. Witam poczty sztandarowe, wszystkich was, a wśród was tych, którzy przeżyli koszmar nienawiści w tym obozie - byłych więźniów oświęcimskich, którym Pan Bóg dał przeżyć i daje, oby jak najdłużej zdrowie i zaleczenie ran, by mogli świadczyć o tym, co już teraz może się wydawać nieprawdopodobne, a co tutaj miało miejsce. Witam was drogie siostry zakonne; witam was, którzy odróżniacie się strojami, w których reprezentujecie różne środowiska kultury, nauki i pracy; witam wszystkich jak najserdeczniej!

Ojciec Vitale Bomarco, były generał Franciszkanów, napisał: " Między Kolbe i Wojtyłą wiele jest podobieństw, bo są synami tej samej polskiej ziemi i apostołami odznaczającymi się duchem uniwersalnym. Ale najlepiej łączy ich to, że obaj noszą w sercu i herbie imię Maryi. Konsekrowani Maryi! Z bogatego źródła nauki, duchowości, życia maryjnego zrodziły się w o. Kolbe wszystkie inne wymiary jego aktywności i świętości. I z tego samego źródła tryskają inicjatywy, programy, realizacje papieża, który zadziwia świat. Patrząc stąd, moi drodzy, wszyscy wspólnie, tu z Oświęcimia, z tego męczeńskiego ołtarza ku bliskiemu już jubileuszowi 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II, pragnę przytoczyć słowa, które on wypowiedział w tym obozie do całego świata w dniu 7 czerwca 1979 roku. Powtarzam je jeszcze raz, aby przypomnieć tym, którzy to wydarzenie pamiętają i w nim uczestniczyli, a także przede wszystkim, aby przekazać je w tym miejscu młodemu pokoleniu: "To jest zwycięstwo nasze, wiara nasza! To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł w tym miejscu człowiek, któremu na imię Maksymilian Maria, nazwisko: Kolbe, z zawodu - jak pisano o nim w rejestrach obozowych: ksiądz katolicki, z powołania: syn św. Franciszka, z urodzenia: syn prostych, pracowitych, bogobojnych ludzi - włókniarzy z okolic Łodzi, z łaski Bożej i z osądu Kościoła: błogosławiony.To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł ów człowiek w tym miejscu, które było zbudowane na zaprzeczeniu wiary: wiary w Boga i wiary w człowieka i na radykalnym podeptaniu już nie tylko miłości, ale wszelkich oznak człowieczeństwa, ludzkości. W tym miejscu, które było zbudowane na nienawiści, na pogardzie człowieka - w imię obłąkanej ideologii; w tym miejscu, które było zbudowane na okrucieństwie; miejsce do którego wciąż jeszcze prowadzi brama z szyderczym napisem:"Arbeit macht frei". Czyż ktoś na świecie może się jeszcze dziwić, że papież, który tu na tej ziemi urodził się i wychował; papież, który przyszedł na Stolicę Piotrową z Krakowa, z tej archidiecezji na terenie której znajduje się obóz oświęcimski, że ten papież pierwszą encyklikę swojego pontyfikatu zaczął od słów: Redemptor Hominis - Odkupiciel człowieka, i że poświęcił ją w całości sprawie człowieka, godności człowieka, zagrożeniom człowieka, prawom człowieka wreszcie; niezbywalnym prawom, które tak łatwo mogą być podeptane i unicestwione przez człowieka." I dlatego mówił dalej: "Proszę wszystkich, którzy mnie słuchają, ażeby skupili się, ażeby skupili wszystkie siły w trosce o człowieka. Tych zaś, którzy słuchają mnie z wiarą w Jezusa Chrystusa, proszę, ażeby skupili się w modlitwie o pokój i pojednanie."

Na początku tej uroczystej Mszy świętej, drogie Siostry i drodzy Bracia, prosimy Boga za wstawiennictwem Niepokalanej Matki, za przyczyną św. Maksymiliana Marii Kolbego i wszystkich męczenników Oświęcimskich, prosimy przyjmij nas Panie stojących przed Tobą w duchu pokory i z sercem skruszonym. Niech nasza ofiara tak się dokona przed Tobą Panie Boże, aby się Tobie podobała. Miej miłosierdzie dla nas i świata całego!

(Tekst nieautoryzowany)